kwi 032016
 

Przyszła kolejna wiosna… i dla większości z nas, przynajmniej tych myśliwych polujących w terenach polnych czy polno-leśnych, jest to okres wzmożonego polowania na dziki i próba zminimaliwowania dziczych szkód na łąkach i zasiewch. Wcale nie jest to takie proste, bo o ile na razie trawa i uprawy nie są na tyle wysokie żeby uniemożliwić prawidłowe rozpoznanie, to niedługo będzie już tylko gorzej. Dziki, jak to dziki, przynajmniej tam gdzie ja poluję można spotkać jedynie w nocy i o pomyłkę bardzo łatwo. O tej porze roku, strasze lochy często są już wyproszone i warchlaki towarzyszą już matce, ale młodsze dziki mogą być przed wyproszeniem, lub co gorsza tuż po, ale pasiaki na razie zostają w barłogu, podczas gdy locha sama wychodzi na żer. Trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby prawidłowo rozpoznać wiek i płeć dzika przed strzałem, a nie ma do tego celu lepszego narzędzia niż dobry noktowizor.

Na początku zeszłego sezonu miałem okazję używać kilku produktów udostępnionych mi przez firmę SpyOptic (jeszcze raz dzięki!). Był to między innymi noktowizor Armasight Avenger i lornetka noktowizyjna Armasight Spark. Poniżej przypomnę w skrócie oba produkty i moje doświadczenia podczas polowania z nimi.

Monokular noktowizyjny Armasight Avenger Gen2+ ID

Monokular Armasight Avenger Gen2+ ID jest niewielkim i lekkim urządzeniem generacji 2+ i trzykrotnym powiększeniem. Obługa jest wyjątkowo prosta, stosunkowo małe urządzenie dobrze leży w dłoni, obrazu o niezłej rozdzielczości zapewniająca dobrą widoczność nawet w bezksiężycową noc. Oprócz wbudowanego źródła podczerwieni, dodatkowo jest opcja dałączenia zewnętrznego oświetlacza, co znacznie powiększa dystans obserwacji.

Sam noktowizor jest lekki (około 700g), zasilany jedną baterią CR123, mieści się od biedy w większej kieszeni i nie ma potrzeby noszenia go w futerale. Gumowa osłona na obiektyw jest dobrze zrobiona i nie ma możliwości żeby się sama zsunęła, podobnie włącznik jest zrobiony w sposób gwarantujący, że urządzenie nie włączy się przypadkowo.

avenger1
avenger2

Co dla mnie było również dosyć istotne podczas używania noktowizora Avenger to w miarę spory okular z gumową osłoną, która nie przeszkadzała podczas filmowania. Kamerę do noktowizora podłączyłem używając zwykłego adaptera dostępnego powszechnie do lunet obserwacyjnych, a całość zamontowałem na statywie (standardowy otwór do statywu to kolejny plus) i dało to szansę nagrania polowania na dziki w warunkach gdy zwykła kamera jest bezużyteczna.

Lornetka noktowizyjna Armasight Spark-B CORE

Lornatka noktowizyjna Armasight Spark-B oferuje powiększenie rzędu x4 i wykorzystuje technologię CORE. Podobnie jak w monokularze, w lornetce Spark-B oprócz wbudowanego iluminatora, można użyć dodatkowego doświetlacza mocowanego do specjanego uchwytu co znacznie poprawia jakość obrazu i możliwy dystans obserwacji.

Lornetka jest dosyć ciężka (około 1300g), samo urządzenie i wbudowany oświetlacz IR włącza się oddzielnymi przyciskami. Wbudowane oświetlenie ma dodatkowe szkło skupiające wiązkę podczerwieni, jednak w warunkach w jakich testowałem lornetkę nie sprawiało to specjanej różnicy w jakim położeniu była soczewka.

spark1
spark2

W przypadku lornetki Spark użyłem dedykowanego adaptera firmy Armasight, który łatwo można do lornetki dołączyć. Wykorzystuje on typowe dla produktów Armasight złącze/szynę. Niestety gdy użyje się tego złącza do kamery, to nie użyje się go do zamontowania dodatkowego oświetlacza, ale w przypadku „normalnych” użytkowników nie jest to problem. Okular lornetki jest mniejszy w porównaniu do monokulary Avenger i trudniej było uzyskać dobry obraz, ale po kilku próbach udało się osiągnąć zadowalające efekty.

Oświetlacz podczerwieni IR810W

Jak już wspominałem wcześniej, dodatkowy oświetlacz podczerwieni znacznie poprawia zasięg i jakość obrazu w noktowizorach. Malutkie urządzenie, a kolosalana różnica 🙂 Samo urządzenie jest bardzo starannie wykonane, lekkie i oferuje kilka stopni regulacji mocy. Łatwo można dołączyć oświetlacz do szyny Weavera i produktów Armasight używając adaptera.

ir1
ir2

Podsumowanie

Używając produktów Armasight udało mi się nagrać kilka polowań. Noktowizory były nie tylko niezbędne do fimowania, ale przede wszystkim do rozpoznania celu. Myślę, że co najmniej w dwóch przypadkach z trzech zarejestrowanych poniżej, nie zdecydowałbym się na strzał gdyby nie 100% rozpoznanie dzięki użyciu noktowizora.

Kukurydziany dzik

Pierwszy film powstał podczas kwietniowej pełni gdy na polu po kukurydzy udało mi się podejść grupę przelatków. Dosyć dobrze było widać w lornetce, ale dzięki noktowizorowi miałem tą pewność, że nie ma wśród nich lochy, a było widać na tyle dobrze, że nawet dało się rozróżnić płeć poszczególnych sztuk. Jest to możliwe jednak tylko na niewielką odległość, bo nie jest to powiększenie jakich normalnie używa się w lornetkach.

Wycinek i lornetka Spark-B

Około tygodnia po kwietniowej pełni nad ranem, gdy jeszcze była połówka księżyca, udało mi się wypatrzeć pojedynczego dzika na świeżym zasiewie kukurydzy. I znowu noktowizor okazał się bardzo pomocny przy rozpoznaniu celu. Generalnie unikam strzelania pojedynczych dzików na wiosnę i skupiam się na przelatkach, jednak w tym przypadku nie było problemów z identyfikacją i ze względu na duże szkody trzeba było wycinka „ukarać”…

Prawidłowe rozpoznanie z noktowizorem

Kolejny film powstał już w maju i do końca rozwiał moje wątpliwości co do przydatności noktowizora w polowaniu. Tego dnia wybrałem się na poranny podchód, ale dotarłem w wybrane miejsce dosyć wcześnie, bo był księżyc i chciałem wykorzystać szansę pozyskania kolejnego dzika. Gdy wyszedłem na pole natychmiast zauważyłem dziki schodzące do lasu, były za daleko na strzał i dokładne rozpoznanie, a gdy podszedłem bliżej to właśnie ostatnia sztuka chowała się w lesie. Do wschodu słońca było jeszcze daleko, ale mając noktowizor postanowiłem pójść za dzikami. Gdy tylko wszedłem między drzewa z każdej strony słyszałem dziki… Było słychać gryzące się przelatki, ale również huczącą lochę i pisk warchlaków. Normalnie w takiej sytuacji rezygnuję ze strzału, bo o pomyłkę bardzo łatwo. Tym razem i tak było za ciemno, żeby coś widzieć w lunecie, ale używając noktowizora zlokalizowałem lochy i obserwowałem jak żerują. Było też kilka przelatów przeganianych przez lochy i przepychających się miedzy sobą. Małe pasiaki generowały szum w opadłych liściach i popiskiwały. Dziki żerowały i odchodziły głębiej w las, a ja razem z nimi. Oglądałem je ponad godzinę, aż rozwidniło się na tyle, że dało się strzelić. W tym czasie miałem już dokładny obraz sytuacji, wiedziałem które dziki to lochy, a które to przelatki i przy nadażającej się okazji strzeliłem.

Na koniec kilka obserwacji poczynionych podczas polowania. Z mojego punktu widzenia, bardziej użyteczny okazał się monolular niż lornetka. Monokular Avenger był lżejszy, lecz pomimo mniejszego powiększenia zapewniał obraz lepszej jakości. Monokular był również dużo bardziej praktyczny, gdy do obserwacji używłem lewego oka, a do strzału przez lunetę – prawego. Jasne światło noktowizora powoduje czasowe zmniejszenie czułości oka i po prostu trzeba się przez dłuższą chwilę ponownie przyzyczaić do ciemności, lecz gdy używa się do obserwacji tylko jednego oka, ten proces zachodzi dużo szybciej.

Co jest również istotne, to to, że zwierzyna widzi oświetlacz IR. Mimo, że długość światła podczerwonego (tutaj 810nm) jest niewidoczna dla ludzkiego oka, zarówno dziki jak i lisy widziały i reagowały na te źródło światła. O ile w polu w środowisku zurbanizowanym, gdzie wokół było wiele innych źródeł światła, dziki dodatkowe oświetlenia noktowizora tolerowały, o tyle zapalenie oświetlacza w lesie powodowało natychmiastową ucieczkę zwierzyny. Jest to coś, o czym należy pamiętać.

lip 152015
 

Temat kontroli populacji dzików jest ostatnio na czasie, głównie ze względu na epidemię afrykańskiego pomoru świń (ASF) na Podlasiu, decyzji urzędniczej o wstrzymaniu polowań na dziki i w konsekwencji zwiększonych szkód wyrządzonych przez dziki w tym rejonie. Oliwy do ognia dolał jeszcze minister środowiska podejmując kontrowersyjną decyzję w sprawie skrócenia, a w niektórych rejonach kraju, zniesienia okresu ochronnego na lochy. Wszystkie głosy jakie słyszałem do tej pory z ust myśliwych są głosami oburzenia, ja do oburzonych nie należę i myślę że warto tę szansę dłuższego okresu wykorzystać.

Czy mamy za dużo dzików?

Zdania są podzielone, bo nie wszędzie jest taka sama sytuacja. Sam poluję w kilku rejonach kraju i o ile w typowo leśnym sosnowym obwodzie na Mazurach nigdy nie było wysokich stanów dzików, a warchlaki do wiosny ledwo co osiągają 20kg, to w polnym terenie na Mazowszu dzików jest szczególnie latem jak „mrówków”, warchlaki mają 20kg już w lipcu i wszystkie z nich biorą udział w huczce i są zaproszone w pierwszym roku życia. Duże pola kukurydzy i trudny do polowania zurbanizowany teren wyraźnie służą dzikom i o ile 10 lat temu w ogóle ich tam nie było, teraz roczne plany po 100 sztuk z niewielkiej stosunkowo powierzchni, są swobodnie wykonywane. Więc o ile w niektórych miejscach w kraju nie ma problemów z dzikami, to w innych niewątpliwie jest ich więcej niż kilka lat temu. Czy jest dzików dużo i czy przypadkiem nie za dużo, to już każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie…

Jeżeli jednak dojdziemy do wniosku, że mamy w niektórych rejonach kraju za dużo dzików i w dodatku istnieje zagrożenie ASF, to chyba nie ma innego wyjścia niż zmniejszenie na takim obszarze stanu dzików, bo istnieje ryzyko, że inaczej i tak padną one z powodu choroby, która rozprzestrzeni się w dodatku na resztę kraju. No dobrze, ale jak zmniejszyć liczbę dzików? No, niestety trzeba strzelać więcej, szczególnie lochy…

Większość z nas poluje z zasiadki lub podchodu. Jakie sytuacje najczęściej spotykamy? Wiadomo, albo mamy do czynienia z pojedynczym dzikiem, albo z watahą. Gdy wychodzi wataha dzików w różnym wieku – lochy z warchlakami, przelatki, czasem zależnie od pory roku, kręci się też gdzieś wycinek lub odyniec. Kto strzeli w takiej sytuacji lochę? Jeżeli warchlaki są już większe i przekroczą „magiczne” 20kg, to strzał padnie albo do warchlaka, albo do jakiegoś przelatka. Gdy jest szansa na trofeum, to strzał padnie do odyńca, więc zazwyczaj nikt nie strzeli do lochy. Inaczej jest w okresie wiosennym gdzie strzał do pojedynka na ogół niesie ze sobą spore ryzyko strzelenia lochy i jeżeli nie widać pędzla, mało kto (i słusznie) decyduje się na strzał.

Kto więc strzela lochy?

Nie znam wielu myśliwych, którzy „z premedytacją” polują na lochy. W większości przypadków pozyskanie lochy to „pomyłka” na polowaniu zbiorowym, lub indywidualnym, które spotyka się z potępieniem lub co najmniej niechęcią ze strony innych kolegów myśliwych. Jest to z resztą zrozumiałe, bo tak większości podpowiada sumienie i łowiecka etyka, że nie należy zabijać matki pozostawiając zależne od niej młode. Niestety, jeżeli ma się zamiar pozyskać jakąś liczbę loch, to takie sytuacje muszą się zdążać. Sumienie to indywidualna sprawa i jak ktoś się z tym źle czuje, to nie powinien tego robić, ale jeżeli sytuacja w obwodzie wymaga zdecydowanej redukcji loch, to ktoś te lochy musi upolować.

Niestety jakoś myśliwym do tej pory redukcja dzików słabo wychodzi… Warto też sobie przypomnieć, że do niedawna, bardzo często nie wszyscy mogli legalnie pozyskać lochę, bo łowczowie w „odstrzałach” najczęściej nie wpisywali loch, licząc na to, że wymagana do planu liczba sztuk właśnie padnie „przypadkowo” na zbiorówkach (najlepiej z ręki „dewizowców”), za resztę loch będą w statystykach robiły większe przelatki płci żeńskiej i „w papierach” będzie się zgadzało. W wyniku tego procesu loch i generalnie dzików płci żeńskiej jest w dziczej populacji więcej niż płci męskiej, a powinno być odwrotnie (1:1.2 na korzyść chłopaków o ile dobrze pamiętam?).

Kiedy strzelać lochy?

Skoro jest potrzeba odstrzelenia większej niż zwykle ilości loch, to kiedy najlepiej to zrobić? Zanim się wyproszą! Jest to moim zdaniem dużo lepsze rozwiązanie, niż strzelanie później w sezonie (nawet według starych zasad po 15 sierpnia) i pozostawianie warchlaków bez opieki matki. Jeżeli mamy za dużo dzików, to należałoby strzelać przede wszystkim niewyproszone lochy w czasie gdy warchlaki już bez problemu poradzą sobie same, nawet gdy te lochy są prośne. Co jednak robią myśliwi w końcu zimy i na wiosnę? Oszczędzają lochy, a z przelatków strzelają wyłącznie te płci męskiej, a te które proszą się w wieku 12-14 miesięcy tylko potęgują problem… W jednym z obwodów, na którym poluję pod koniec zimy warchlaki dochodzą do 50kg i te płci żeńskiej są w 90% zaproszone. Czy nie lepiej strzelać te przelatkowe lochy zanim się wyproszą, nawet gdy są wysoko prośne, niż ich rówieśników płci męskiej? Również późnym latem i jesienią lepiej jak padnie duża locha, która wyprosiła się wcześniej i ma większe warchlaki, które bez problemu sobie poradzą, niż lochę przelatkową, której warchlaki będą nawet 2 miesiące później urodzone i sporo mniejsze.

Czasy się zmieniają.

Chyba każdy, kto poluje przez dłuższy czas zauważył, że warunki środowiskowe i ogólnie warunki polowania się zmieniają. Mamy duże uprawy kukurydzy,tam gdzie kiedyś kukurydzy nikt nie uprawiał, coraz częściej łagodne zimy, postępująca urbanizacja w obwodach podmiejskich, coraz wyższe koszty polowania i wyższy poziom szkód łowieckich. Czy wobec tego nic nie powinno się zmienić? Moim zdaniem o ile decyzja ministra o skróceniu okresu ochronnego do 15 maja nie jest specjalnie trafna, to wydłużenie do 15 lutego ma więcej sensu, a na terenach gdzie zniesiono okres ochronny całkowicie, myśliwi niewątpliwie mają większą swobodę. Minister podejmując niepopularną decyzję mógł pójść ten krok dalej i znieść okres ochronny na lochy w całym kraju i dać tę możliwość redukcji pogłowia dzików we wszystkich rejonach, a nie tylko tych zagrożonych ASF. Oczywiście nie mam złudzeń, że minister podejmując swoją decyzję kierował się dobrem dzików i troską o polskie łowiectwo, najprawdopodobniej po prostu chciał się podlizać rolnikom, ale skoro już jest możliwość większej kontroli dziczej populacji przez krótki czas, to warto z niej skorzystać.

Nie zgadzam się ze zdaniem, że teraz to na polowanie rzucą się mięsiarze i zaczną mordować wszystkie dziki jak leci. Jeżeli ktoś tak myśli, to niech się najpierw zastanowi, skąd ci mięsiarze wzięli się w naszych szeregach i kto ich do kół wprowadził. Jak komuś sumienie nie pozwala polować na dziki przed 15 sierpnia, to nie ma takiego obowiązku! Jak ktoś nie poluje w ogóle na lochy, to niech nie poluje, ale przemyśli czy jego postępowanie nie przyczyniło się do problemu, które mamy teraz? Jest w naszych szeregach sporo kolegów, którzy zawzięcie polują na rogacze, ale do kozy i koźlęcia nie strzelą, bo im „etyka” nie pozwala, a na tych co pomagają wykonać plan patrzą z góry.

Skoro jednak jest przez krótki czas większa możliwość kontroli populacji dzików, to warto wykorzystać tę szansę, jeżeli taka potrzeba redukcji loch istnieje i ktoś się czuje na siłach podjąć się takiej próby. Powinny to robić osoby, które znają sytuację w łowisku i mają spore doświadczenie w polowaniu na dziki. Moim zdaniem dużo takich osób się nie znajdzie i popularności wśród innych kolegów sobie nie przysporzą. Tym co się odważą, życzę połamania. Darz Bór.

locha_1920