RoeStalker

lut 132015
 

Na początku roku łowczy mojego koła wysłał maila z wiadomością, że Zarząd Okręgowy organizuje kurs weterynaryjny dla myśliwych i jeżeli ktoś go nie zrobił, to niech lepiej zrobi. Zrobiłem kiedyś podobny kurs w Wielkiej Brytanii, który oczywiście nie jest respektowany w Polsce… więc zapisałem się, zapłaciłem 100zł i w sobotę rano udałem się na szkolenie. Ponieważ łowiectwo to moja pasja i uważam, że ciągłe dokształcanie się jeszcze nikomu nie zaszkodziło, z chęcią czekałem na rozpoczęcie wykładów. Przeznaczono na nie 2 dni po 8 godzin, prowadzących było dwóch z wydziału weterynarii SGGW, więc zapowiadało się poważnie. Na sali było tak na oko ponad 150 osób, głównie uczestników kursu dla selekcjonerów.

Bardzo ciekawiło mnie też jak ten kurs wypadnie w porównaniu z DSC level 1 i 2, które to kursy zaliczyłem w Wielkiej Brytanii. O ile level 1 jest kursem dla początkujących i głównie teoretyczny jeśli chodzi o aspekt weterynaryjny, to level 2 jest ściśle związany z praktyką i żeby uzyskać certyfikat należy podejść, rozpoznać, strzelić i czystko wypatroszyć trzy sztuki zwierzyny w obecności oceniającego. Właśnie patroszenie, rozpoznanie wszystkich organów, jak również węzłów chłonnych i ich badanie, jest najtrudniejszą częścią uzyskania kwalifikacji DSC level 2. Nie nastawiałem się że ktoś będzie w auli patroszył sarnę, ale przynajmniej pokaże cały proces i na co zwrócić uwagę.

Niestety, nie był to kurs, który najlepiej wspominam. Dużo teoretycznej typowo uczelnianej wiedzy, a mało przykładów i zdjęć. O ile gruźlica była dosyć dobrze przedstawiona i pokazano sporo zdjęć narogów zarażonego żubra, o tyle inne choroby nie były najlepiej przedstawione, a moim zdaniem zdjęcia zmian w narządach są podstawą na takim kursie, zwłaszcza dla myśliwych o niewielkim stażu. Sama informacja, że np. w przypadku tej a nie innej choroby śledziona ma inny kolor niż normalnie na pewno nie jest wystarczająca, czy nie można było pokazać zdjęcia zdrowego i chorego organu obok siebie? Było też kilka filmów, z których szczególnie jeden, z jakichś ćwiczeń w przypadku pryszczycy był kompletnie bez sensu i nie wiem po co był pokazany. 🙄

Były też dwa filmy z patroszenia (jeden Russaka, drugi kręcony wieczorem przy sztucznym oświetleniu…), jednak nie chwaląc się 😆 moje własne chyba lepiej pokazują jak czysto wypatroszyć zwierza i na co zwrócić uwagę przy egzaminowaniu narogów. O ile w Wielkiej Brytanii wielki nacisk kładziony jest na rozpoznanie wszystkich węzłów chłonnych, o tyle tutaj było to zupełnie pominięte, a na filmie oględzin narogów dokonywał lekarz weterynarii w punkcie skupu dziczyzny. Najśmieszniejsze jest to, że od jakiegoś czasu punty skupu nie wymagają, a wręcz odmawiają przyjmowania narogów… Więc, jaki to jest?

Mam wrażenie, że chodzi o to żeby za każdym razem w deklaracji pisać, że nie było żadnych anomalii i wszyscy są zadowoleni… Urzędnicy, bo nie ma epidemii, punt skupu, bo nie ma problemu z przechowywaniem narogów, a w razie czego zwali się na myśliwego, który podpisuje deklarację. Jest też pewnie drugi bardziej przyziemny powód organizowania tych szkoleń – 100zł x 100,000 myśliwych… Jest potencjał…

 

lut 042015
 

Wyprawa do sklepów myśliwskich

Jeżeli mieszkanie w Warszawie ma jakiekolwiek zalety, to za taką zaletę można uznać liczbę dostępnych sklepów myśliwskich. Jest ich w stolicy sporo, są dobrze zaopatrzone i dosyć łatwo do nich dotrzeć czy to samochodem czy używając komunikacji miejskiej. Kilka z tych sklepów jest jednocześnie polskimi przedstawicielstwami/dystrybutorami marek których poszukuję, więc przynajmniej w teorii powinni mieć największy wybór i najlepsze ceny.

MK Szuster

MK Szuster przy Al. Waszyngtona jest chyba jednym z najbardziej znanych sklepów łowieckich w kraju, a jednocześnie przedstawicielem takich firm jak Blaser, Sauer czy Zeiss i Schmidt & Bender. Jest to spory sklep, z osobnym pomieszczeniem gdzie można sobie w spokoju pooglądać broń, poskładać się i porównać dostępne modele broni. Obsługiwało mnie dwóch sprzedawców, młodszy i starszy, profesjonalnie podchodzili do sprawy i służyli radą, bez próby przekonywania mnie do dodatkowych opcji czy innych modeli. Miałem okazję pomacać kilka modeli Blasera, Sauera i przy okazji Mausera. Z drugiej strony w trakcie rozmowy nie odniosłem wrażenia, że wynegocjowałbym wiele z ceny katalogowej w tym sklepie…

1. Blaser R93 i R8

U Szustera można zobaczyć prawie wszystkie opcje i modele Blasera i nie było problemu z porównaniem różnych wersji R93 i R8. R93 jest zdecydowanie lżejszy. Nie wiem jaka jest różnica wagi, ale łatwo ją wyczuć trzymając dwa sztucery w ręku. Mimo, że R93 mniej waży, to jednak magazynek w R8 i lepszy spust przemawia na jego korzyść, zwłaszcza że różnica w cenie jest znikoma. Przymierzyłem się do Professional, Professional z regulowaną baką i Professional Success. Wszystkie osady były bardzo fajne i składne, wahałem się pomiędzy osadą z regulowaną baką i Professional Success, jednak chyba ta ostatnia ma lekką przewagę. Może nie da się tak szybko przeładować na zbiorówce jak w wersji Professional, ale jak już się człowiek złoży to osada Success jest wygodniejsza.

Fabryczny spust jest bardzo dobry i dość lekki, dodatkowo za 2,000 dostępny jest spust ATZL z dwoma ustawieniami 250g i 650g. Nie jestem przekonany, że jest to opcja warta swojej ceny, zwłaszcza gdy nie strzela się dużo do papieru na spore dystanse. Ja nie strzelam, bo nie mam gdzie… Fajnie byłoby mieć w razie czego, ale chyba po większym namyśle, wolałbym dołożyć tę sumę do nowej lunety.

Kolejną opcją, którą chciałem początkowo rozważyć była opcja z lufą Semi-Weight, jednak nie było dwóch sztucerów w osadzie Success obok siebie, żebym mógł dokonać bezpośredniego porównania, a już nie chciałem sprzedawcy zawracać głowy. Przy moim stylu polowania głównie z podchodu, dopłata 2,500 za więcej wagi do noszenia wydaje mi się jednak bezsensowną ekstrawagancją… 🙄

2. Sauer 202 Synchro XT/Compact

Pierwszym Sauerem, który dostałem do ręki był Classic, który dosyć dobrze leżał w dłoni, ale poprosiłem o Synchro XT i od razu wiedziałem, że to jednak nie dla mnie… Nie była to dla mnie składna broń, osada jakoś zdecydowanie za długa, może była to kwestia dopasowania jej do innego strzelca z dłuższymi rękami, ale również inaczej ją sobie wyobrażałem. Miałem nadzieję, że będzie coś tak składnego jak Blaser Professional Success z dodatkową opcją regulowanej baki, jednak Blaser był zdecydowanie dla mnie składniejszy. Również plastik z jakiego zrobiona jest osada Sauerów nie sprawił na mnie najlepszego wrażenia. Spust w 202ce był dobry, praca zamka super i do bezpiecznika też myślę można się przyzwyczaić, zwłaszcza że działa kompletnie bezszelestnie. Niestety, nie na mnie szyta broń…

Sauera 202 Synchro XT Compact niestety w sklepie nie było… ale podejrzewam, że jednak nie przypadłby mi do gustu. W końcu to jest chyba ta sama osada, tylko z krótszą 20″ lufa o profilu 19mm Semi-Weight. Już nie pytałem nawet o cenę…

Hubertus Pro Hunting

Sklep Hubertus Pro Hunting na Ptasiej jest przedstawicielem między innymi takich firm jak Leica, Steyr-Mannlicher, Merkel czy Haenel, więc nie mogłem trafić lepiej chcąc poskładać się z wybranych modeli i porównać różne opcje w tym samym czasie. Jest to jedna z głównych zalet dużych sklepów, bo w małych sklepikach na ogół jest tylko jedna lub dwie sztuki danego modelu, a gdy się chce coś zamówić to i tak sprawa rozbija się o to czy importer ma daną broń w magazynie czy nie… Więc najprościej iść od razu do źródła i sprawdzić samemu co jest dostępne od ręki, a co nie schodzi i wymaga ściągnięcia od producenta.

Sklep na Ptasiej jest usytuowany w centrum Warszawy. Na parterze jest spory wybór ubrań i akcesoriów łowieckich (rzuciły mi się w oczy fajne kapelusze), a w piwnicy optyka, amunicja i duży wybór broni. Obsługa była profesjonalna, sprzedawca chętnie dzielił się informacjami, wysłuchał o co mi chodzi i pokazał wybrane sztucery. Nie wciskał mi najdroższej broni dostępnej w sklepie (chociaż zaczął od pokazania Merkla) i nie było problemu z wypróbowaniem Helixa, SM12 czy Haenela Jaeger 10 w wielu konfiguracjach.

3. Mannlicher SM12 SX

Oglądanie Manlicherów zacząłem od CL2 SX czyli następcy znanego mi ProHuntera. Modele CL2 SX i SM12 SX mają taką samą osadę syntetyczną, która faktycznie wygląda dużo lepiej niż ProHunter. Czułenko nie jest takie giętkie i nie ma opcji żeby dotykało lufy, co było pewną wadą ProHuntera, szczególnie gdy się strzelało z bipoda (i z tłumikiem…). Model SM12 ma ręczne napinanie iglicy i zmieniony mechanizm spustowy. Jest to zdecydowanie na plus, do nie byłem fanem „kółeczka” w ProHunterze, nowy napinacz to zdecydowana zaleta SM12. W porównaniu do CL2 czy ProHuntera, gdzie można było „dopchnąć” rączkę zamka bliżej osady w trzecim położeniu bezpiecznika, nie ma tej opcji w SM12, przez co rączka jakby lekko odstaje od osady, czy może tylko było to moje wrażenie, bo odruchowo próbowałem to zrobić… 🙄

Spust w SM12 jest zdecydowanie lepszy niż w ProHunterze. Model jaki miałem w ręku miał przyspiesznik, ale na prawdę nie było potrzeby napinania przyspiesznika. Spust był lekki i przyjemny, może miał mały „creep” jak to mówią Anglosasi, ale prawie niezauważalny. Z ProHuntera strzelałem z powodzeniem bez przyspiesznika, więc tu na pewno byłoby dobrze.

Miałem ochotę zobaczyć jaka jest różnica pomiędzy egzemplarzem ze standardową lufą 22″ i krótszą Semi-Weight 20″ i tu niestety lipa, Pan nie miał w sklepie, trzeba zamawiać kota w worku jak się chce. 🙄

4. Merkel RX Helix

Dostałem do ręki Helixa w osadą z regulowaną baką. Powachlowałem zamkiem, popstrykałem spustem i mimo, że ta broń spełnia wszystkie moje wymagania, jakoś mi nie leżała… 🙁 Nie wiem w czym rzecz, ale jakoś nie mogłem się do niej przekonać.  Dobra osada, napinacz – Pan udowodnił mi, że da się broń odbezpieczyć cicho przy odrobinie wprawy, szybkie przeładowanie, modułowa budowa, zintegrowana szyna Picatinny, wszystko co trzeba… a jednak jakoś mi nie leżał ten sztucer. Jedyne do czego się można przyczepić to spust, który nie był najlepszy, zdecydowanie odstawał od Mannlichera, którego miałem okazję w tym samym czasie próbować.

5. Haenel Jaeger 10

Na koniec zapytałem o Haenela i dostałem do ręki model Jaeger 10 Varmint Sporter, który chciałem zobaczyć. Pierwsza rzecz na którą zwróciłem uwagę, to że na stronie Haenel podaje wagę 3.2kg co wydawało mi się podejrzanie mało i tak było w istocie, ten sztucer na pewno waży więcej niż 3.2kg. Ten sztucer konkuruje z Tikką T3 i jest bardziej „plastikowy”, niż Tikka. Plastik jest jakby gorszej jakości i gdy w T3 całość sprawia dosyć dobre wrażenie, to Haenel bardziej przypomina Amerykańskie wynalazki za $300. Spust był dosyć twardy (nie wiem czy da się go wyregulować), bezpiecznik umożliwia rozładowanie zabezpieczonej broni, ale samo rozwiązanie nie jest jakieś specjalnie eleganckie. Gruba lufa za to wyglądała porządnie i jako jedyna w broni oglądanych w Polsce miała gwint umożliwiający użycie kompensatora lub tłumiku.

Kaliber

Ostatnim sklepem, który odwiedziłem była Galeria Broni Kaliber przy Kolbego na warszawskim Ursynowie. Kaliber jest importerem między innymi Tikki i Sako. W sumie moja wizyta w kalibrze trwała dosłownie kilka minut, nie było specjalnie co oglądać i nazwa „galeria broni” jest trochę na wyrost…

6. Tikka T3 Lite Adjustable

W sumie nie planowałem oglądać Sako, ale obejrzałem 85 w wersji Black Bear z któką lufą i Finnlight. O dziwo nie było zwykłego czarnego syntetyku 85, był natomiast nowy Sako A7, który mnie specjalnie nie zachwycił. Niestety nie było też nowego modelu Tikki T3 Adjustable, który najbardziej chciałem zobaczyć. Pan sprzedawca powiedział, że jedna sztuka w kalibrze .308 „jest dostępna”, ale mi nie pokazał… 🙄 a ja nie drążyłem tematu czy jest w magazynie, czy w innym sklepie czy co…

Dzięki wizytom w trzech sklepach wyrobiłem sobie zdanie i zweryfikowałem oczekiwania, czas się zastanowić i podjąć decyzję…

lut 022015
 

Mój kanał łowiecki na YouTubie właśnie przekroczył 3,000,000 wyświetleń i ponad 6,500 subów. Z tego co wiem, jest to największy Polski kanał o tematyce myśliwskiej. Jeżeli jeszcze nie subscrybowałeś/subskrybowałaś jeszcze kanału RoeStalker, to zapraszam. Staram się umieszczać filmy w każdą niedzielę, głównie są to moje polowania, ale również szkolenia, wykłady o tematyce łowieckiej, elaboracja amunicji, reportaże z targów, testy sprzętu i co tylko wydaje mi się może zainteresować myśliwego. Zapraszam!

sty 292015
 

Po co ci nowy sztucer?

No właśnie… Po części z potrzeby, po części taka fanaberia. 🙄 Z potrzeby, bo mój obecny sztucer, czy raczej zestaw sztucer+luneta, nie bardzo nadaje się na zbiorówki. W sumie mógłbym na zbiorówki używać kniejówki, lub jak za starych dobrych czasów dubeltówki, ale z kniejówki nie strzela mi się dobrze… a dubeltówka ma limitowane możliwości przy coraz częściej robionych polowaniach typu szwedzkiego (jeżeli jednak zdecyduję się jeszcze kiedyś w nich uczestniczyć… 😆 ). Nie do końca leży mi moja kniejówka i rzadko kiedy opuszcza szafę. Jest dosyć ciężka i nie do końca składna, szczególnie jak się człowiek ciepło ubierze…

Obecny sztucer też ma inne wady, które zawszę mnie trochę drażniły, a nigdy nie udało mi się ich poprawić, jak np. okropnie głośno działający bezpiecznik czy luneta która nie ma regulacji krzyża w poziomie… Tak więc decyzja zapadła i postanowiłem kupić nowy sztucer.

Wymagania

Bardzo dobrze wspominam Blaser R93 Professional i sprzedaż tej broni to był błąd, żałuję tej decyzji do dzisiaj. Z niczego mi się tak dobrze nie strzelało jak z tego sztucera i Tikki M595, której też nigdy nie powinienem był sprzedać… Dzięki tym dwóm jednostkom przekonałem się do kilku rzeczy, a przede wszystkim do tego, że do moich potrzeb znacznie lepsza jest broń w osadzie syntetycznej. Nie mam wtedy wyrzutów sumienia wychodzić w każdą pogodę, ciągać broń po krzakach i młodnikach, leżeć z nią śniegu czy błocie. Drugą rzeczą, której się nauczyłem strzelając z Tikki i Blasera było to, że zdecydowanie lepiej strzelam bez przyspiesznika, za to z dobrym spustem bezpośrednim.

Tak więc biorąc pod uwagę swoje doświadczenia i potrzeby zrobiłem listę wymagań jakie powinna spełniać nowa jednostka. Oczywiście podstawowym kryterium będzie kwestia składności i celności, ale o tym ciężko wyrokować bez wzięcia broni do ręki, na razie lista zawiera głównie ogólne założenia, z niektórych mógłbym zrezygnować, inne są bezwzględnie konieczne.

Wymagania:
– syntetyczna osada
– koniecznie dobry spust bezpośredni
– bezpieczny – preferowane ręczne napinanie iglicy
– niezawodny system
– łatwy do zachowania czystości – najlepiej modułowa budowa i powtarzalność montażu/demontażu
– dostępny od ręki w popularnych kalibrach

Co w teorii spełnia wymagania?

1. Blaser R93 i R8

Tu nie mam wątpliwości, że Blaser R8 spełnia wszystkie wymagania. Polowałem długi czas z R93 Professional i dobrze ten czas wspominam. Gdybym się zdecydował na Blasera, na korzyść R8 przemawia magazynek, którego w R93 nie miałem, dostępny spust ATZL z dwoma ustawieniami do polowania i na strzelnicę i wygodna osada Professional Success. Dopóki nie przymierzyłem któregoś dnia Professional Success, myślałem że nie ma brzydszej broni, ale nie ma co ukrywać, że jest super wygodna i od momentu gdy się z niej poskładałem, już nie wydaje mi się taka brzydka… 😆 Koszt powyżej 10,000 + dodatki (np. spust ATZL 2,000, lufa Semi-Weight 2,500, itd).

2. Sauer 202 Synchro XT/Compact

Sauer jest dostępny w nowej osadzie podobnej do Blasera Prof Success dodatkowo z regulowaną baką w wersji Synchro XT i krótszej Synchro XT Compact z lufą Semi-Weight. Teoretycznie spełnia te same warunki co Blaser za wyjątkiem ręcznego napinania iglicy, niestety ze strony ciężko znaleźć wszystkie interesujące mnie informacje. Spust w 202 jest dobry bez przyspiesznika, kwestia przyzwyczajenia do bezpiecznika. Drogi jak Blaser, jak nie droższy… Koszt powyżej 10,000.

3. Mannlicher SM12 SX

Zawsze miałem słabość do Mańków. Sporo strzelałem z teściowego Mannlichera M w .30-06 i Mannlichera-Łucznika w 7×64, potem miałem swojego Pro Huntera w .308 Win i całkiem dobrze mi się z nim polowało. Nowy Mannlicher SM12 SX ma ręczne napinanie iglicy, całkiem ładną osadę syntetyczną (ProHunter był okropnie brzydki), dobre lufy (dostępna Semi-Weight) i poprawiony mechanizm spustowy (ProHunter nie był zły, ale super też nie – tego trzeba spróbować). Mańka nie da się go łatwo rozebrać jak Blasera, przy decyzji największe znaczenie będzie miał dla mnie spust, jak dobrze działa bez przyspiesznika. Koszt około 7,000.

4. Merkel RX Helix

Miałem okazję mieć w ręce Helixa i jest to ciekawa broń, ale nie byłem zachwycony sposobem jak się go rozkłada, to że nie da się wyjąć zamka. Sam system wymiany lufy nie przemawia do mnie, bo jak widzę że trzeba machać jakąś wajchą 3 razy, to zaczynam się zastanawiać a- a co się stanie jak machnę wihajstrem 2 lub 4 razy? 🙄 Ale ogólnie sztucer spełnia wszystkie założenia, jest osada syntetyczna z regulowaną baką, nie pamiętam czy pasował mi spust, warto rozważyć ponownie. Drogi, koszt powyżej 10,000.

5. Haenel Jaeger 10

Kompletnie nie znana dla mnie broń, nigdy nie widziałem na żywo, ale zbiera dość pochlebne recenzje, przy okazji jest w dość przystępnej cenie. Jest wersja Varmint Sporter tej broni jak rozumiem z bezpośrednim spustem, w syntetyku z regulowaną baką i lufą Semi-Weight, teoretycznie spełnia większość warunków, a z niektórych mógłbym zrezygnować gdyby spust był dobry. Koszt powyżej 5,000.

6. Tikka T3 Lite Adjustable

Nowa oferta Tikki, T3 z nową syntetyczną osadą z regulowaną baką w wersji Lite. Do niedawna tylko Supervarmint był oferowany z regulowaną baką za to ciężki, a tu leciutka broń 2.7kg. Spust dobry, można wymienić sprężynkę i będzie bardzo dobry. Moja stara Tikka M595 miała super spust. Zawsze stosowałem fabryczny montaż Optolock, nie wiem czy jest jakaś opcja do szybkiego zrzucenia lunety w razie potrzeby. Tikka zdecydowanie najtańsza 4,500.

Mam swoje typy, teraz trzeba pójść do sklepu i pomacać. 🙄

sty 262015
 

Jak już chyba wcześniej wyjaśniałem nazwa RoeStalker pochodzi od dwóch angielskich słów : roe czy sarna i stalker czyli myśliwy. Słowo stalker z kolei pochodzi od stalk, czyli śledzić, podchodzić. Roestalker to więc ktoś kto lubi polować na sarny z podchodu i w sumie dość dokładanie oddaje to co lubię robić. W większości przypadków wybieram podchód, chociaż nie zawsze jest to najbardziej efektywny sposób polowania, to jednak dużo bardziej wymagający i moim zdaniem ciekawszy. Stąd też w moim przypadku do rzadkości należą strzały na odległość powyżej 100m, bo w polowaniu bardziej cenię sztukę podejścia na bliską odległość niż sam strzał. Gdy więc dostałem możliwość przetestowania dalmierza od Tamed Group (http://tamed.pl/) zacząłem się zastanawiać czy używanie dalmierza w moim przypadku ma w ogóle sens. Na dalekie dystanse do tarczy nie strzelam, bo i nie ma gdzie (durne Polskie prawo, że tylko na strzelnicy wolno strzelać do papieru…), a na polowaniu (znowu minister wiedział lepiej…) limit wynosi 200m. Jednak po kilku tygodniach używania doszedłem do wniosku, że są sytuacje na polowaniu kiedy dalmierz się przydaje.

Dalmierz laserowy TAMED Optics 600

Dalmierz laserowy Tamed Optics 600 (http://tamed.pl/dalmierze-laserowe/684-dalmierz-laserowy-tamed-optics-800.html) jest ciekawym produktem o dobrych parametrach za przystępną cenę. Dalmierz ma zasięg 600m i dokonuje pomiaru z dokładnością ± 1m. Jasna optyka o parametrach 6×25 pozwala na łatwe naprowadzenie na cel i utrzymanie stabilnie w reku dalmierza podczas pomiaru. Sam dalmierz jest niewielkich wymiarów i wygodnie leży w dłoni. Obsługa jest dziecinnie prosta dzięki dwóm przyciskom.
Wewnątrz dalmierz zaopatrzony jest w wyświetlacz LCD na którym wyświetla się tryb pracy i wynik pomiaru, jak również jakość sygnału. Ten produkt ma również coś czego nie znajdziemy u konkurencji – wbudowany panel słoneczny, który ładuje wbudowany akumulator. Dodatkowo również w obudowie znajduje się bateria CR2 która zasila dalmierz w razie rozładowania zbudowanego akumulatora. Całość zapakowane jest w niewielkie etui a sam dalmierz posiada pętlę do zawieszenia na ręce która również ułatwia wyjęcie urządzenia z etui lub kieszeni.

IMG_3377
IMG_3380
IMG_3382
IMG_3394
IMG_3366

Tryby pracy i obsługa

Obsługa dalmierza Tamed jest dziecinnie prosta dzięki dwóm przyciskom znajdującym się na górze urządzenia. Przycisk oznaczony „mode” służy do zmiany trybu pracy urządzenia a przycisk „power” do włączenia/wyłączenia i rozpoczęcia pomiaru. Urządzenie wyłącza się automatycznie po kilku sekundach, nie ma potrzeby wyłączania go po użyciu, co również wpływa na małe zużycie baterii.
Dalmierz wyświetla wyniki pomiarów zarówno w metrach jak i w yardach. Żeby przejść pomiędzy wyświetlaniem w metrach i yardach należy przycisnąć i przytrzymać przycisk „mode”. Pomiędzy trybami pomiaru przechodzi się szybko przyciskając przycisk mode. Oprócz normalnego trybu pracy dostępne też są tryby:

RAIN: pomiar w deszczu
RAFL: pomiar we mgle i silnym deszczu
> 150: przedmiotów w odległości powyżej 150m gdy na drodze wiązki lasera znajdują się przeszkody (np. gałęzie)

W większości przypadków w zupełności wystarcza tryb normalny.

Dalmierz na polowaniu

Jak już wspominałem, zanim wziąłem dalmierz Tamed Optics do ręki zastanawiałem się czy nie jest to zbędny gadżet w moim przypadku. W końcu w większości przypadków podchodzę dosyć blisko a jak strzelam dalej wydawało mi się, że potrafię dosyć dobrze ocenić odległość. No to szybko się przekonałem, że źle myślałem… 🙄
Na początek postanowiłem sprawdzić jak dobrze potrafię ocenić odległość i wziąłem dalmierz na spacer mierząc odległość do przypadkowych drzew, słupów, kamieni i zwierzyny. Jeżeli do odległości 50-60m udawało mi się całkiem nieźle, to im dalej tym było gorzej… Pod tym względem chyba warto zaopatrzyć się w dalmierz dla samego treningu oceny odległości. Przez kilka dni treningu w zgadywanie i weryfikowanie odległości w łowisku moja zdolność oceny odległości znacznie się poprawiła. Na polowaniu może to decydować o tym czy prawidłowo ocenimy czy zwierzyna znajduję się w przepisowej odległości poniżej 200m jak i możliwości oddania skutecznego strzału.
Przez czas kiedy używałem dalmierza wielokrotnie się przekonałem, że sarny i jelenie, które uważałem że są w odległości 150-180m w rzeczywistości znajdowały się dużo dalej raczej w odległości 220-250m. W moim przypadku gdy sztucer jest przystrzelany 4cm wyżej na 100m, nie ma to takiego znaczenia i do 200m jestem w stanie oddać skuteczny strzał bez poprawek. Jednak gdy ktoś ma sztucer przystrzelany w punkt na 100m (powszechna praktyka w Polsce) i strzela do sarny lub lisa na 200m może zwyczajnie zdołować i nie trafić lub co gorsza zranić. Szukanie sarny z odstrzeloną cewką nie należy do przyjemności i rzadko kiedy kończy się powodzeniem…

Chciałbym tutaj opisać jedno wyjście, które szczególnie zapadło mi w pamięci. Wybrałem się na podchód skrajem rzepaczyska gdzie wiedziałem wychodziło sporo saren. Z daleka widziałem kilka sztuk leżących w polu, co sprawiło że nie było szans zbliżenia się na skuteczny strzał i w ogóle na podchód w tym dniu. Wszędzie gołe pole i w dodatku skrzypiący śnieg pod nogami. Na szczęście stała tam również niewielka drabina na samotnym drzewie i używając drzewa jako osłony udało mi się podejść do drabiny i usiąść niezauważonym.
Gdy tylko się wygodnie rozsiadłem sarny zaczęły wychodzić ze wszystkich kierunków. Dalmierz w rękę i wszystko na razie w granicach 200m i powyżej. Postanowiłem poczekać, w końcu coś powinno się zbliżyć na skuteczny strzał. Czas płynął a ja zaczynałem marznąć… W końcu ubrałem się lekko z myślą o podchodzie, a tu już godzina siedzenia na mrozi minęła. Kolejne sarny zaczęły się pokazywać na 250-300m i część z nich szła w moim kierunku. Zacząłem się trząść jak osika i postanowiłem, że strzelam tylko do 100m a jak się da to bliżej.
Św. Hubert musiał się nade mną zlitować i po kilku minutach roczna koza i rogacz zbliżały się do ambony. Dalmierz do ręki, 180m, 150, 120, 90 i teraz tylko niech koza przystanie na moment. Udało się i koza została w ogniu, a koziołek zdezorientowany wrócił skąd przyszedł. Reszta saren zupełnie nie zareagowała na strzał i po chwili kolejne zbliżały się na odległość strzału. Tym razem koza szła dokładnie tą samą drogą co jej poprzedniczka i zatrzymała się na chwilę nad martwą koleżanką, po chwili po krótkiej ucieczce do niej dołączyła.

sty 212015
 

W sumie sezon jeszcze się nie skończył, mam jeszcze zaplanowane jakieś polowanie na lisy czy bażanty, ale główny sezon zbiorówek na grubego zwierza można uznać za zakończony. Więc jaki był ten sezon? Kiepski… zero na koncie!

Przede wszystkim nie wiem czym uraziłem św. Huberta, ale nie miałem zupełnie szczęścia w tym sezonie. Nie żebym jakoś specjalnie pudłował – chociaż też się zdarzyło – ale po prostu nie miałem sytuacji, stąd marne wyniki. Zwierzyna omijała szerokim łukiem moje stanowiska, w sumie raz oddałem strzał do przebiegającej kozy i dwa do lisa. A pokoty za każdym razem były dosyć obfite, sporo jeleni, sarny, dziki, daniele, ale to sąsiedzi na ogół strzelali.

W tym sezonie miałem okazję polować w trzech różnych kołach. Moje macierzyste koło w tym sezonie polowało tylko metodą szwedzką, dwa pozostałe urządziło tradycyjne pędzone. Mimo, że rozkłady na polowaniach szwedzkich były całkiem spore, to doszedłem do wniosku, że nie jest to mój ulubiony rodzaj polowania… Siedzi się na ambonie i jak nie ma szczęścia to obserwuję się ten sam krajobraz przez kilka godzin, tak że nawet naganki można nie zobaczyć… To już lepiej normalnie pójść na zasiadkę rano lub wieczorem… Chyba w kolejnym sezonie odpuszczę sobie zbiorowe w tym kole.
Natomiast tradycyjne pędzone wspominam bardzo dobrze, z reguły były bardzo sprawnie prowadzone, najczęściej w 10-15 strzelb z dobrymi wynikami. Wyjątkiem była ostatnia zbiorówka z udziałem „profesjonalnego” podkładacza, którego psy gubiły się w każdym pędzeniu i potem trzeba było je szukać przez kolejną godzinę… i tak przez cały dzień – pędzenie, szukanie, pędzenie, szukanie… Podkładacz nawet nie miał swojego auta i trzeba było go i psy wozić i szukać tych psów poza zasięgiem GPS… na koniec wziął 1000 zł i pojechał… 🙄 Nauka jest taka żeby brać kogoś kto ma jakieś referencje a nie jest akurat wolny w danym terminie.

Na pewno muszę też popracować nad swoimi umiejętnościami i odwiedzać częściej strzelnicę. W kilku sytuacjach nie podniosłem broni do oka, bo wiedziałem że nie dam rady skutecznie strzelić, ale widziałem takich co potrafią. Może te kiepskie wyniki, to też moja nieumiejętność wykorzystania sytuacji, które inni potrafią wykorzystać? Na pewno trening nie zaszkodzi…
Kolejną sprawą jest kwestia sprzętu. Noszę się z zamiarem kupna nowej broni i niestety w tym sezonie już nic z tego, ale polowanie z pożyczoną bronią czy taką którą wyjmuje się z szafy nie na codzień, a własnie od święta – zbiorówki – nie jest dobrym rozwiązaniem. Mam nadzieję, że nowa broń pojawi sie dosyć szybko w szafie i będzie czas na wstrzelanie się w nią i trening na strzelnicy.

Ostatnią rzeczą jaką muszę przemyśleć jest filmowanie polowań zbiorowych. Nie używam kamer sportowych typu GoPro, a filmowanie i polowanie z typową kamerą jak przetestowałem w tym sezonie jest niemożliwe. Albo polowanie, albo filmowanie… Nie da się robić tego co z powodzeniem wychodzi mi na indywidualnych. Musze opracować jakąś inną metodę…

Zbiorówka

Zbiorówka