RoeStalker

lip 222015
 

Czytam po raz kolejny 'The roe deer’ R. Prior’a (polecam). We wstępie autor wspomina, że jakość trofeów rogaczy w Wielkiej Brytanii była bardzo wysoka, nawet zanim sarna została tam objęta większą prawną ochroną. W latach 50-tych XX w. sarny w Wilkiej Brytanii były traktowane jak szkodniki i bezlitośnie tępione przy pomocy wnyków i broni śrutowej podczas polowań na ptactwo. Polowanie i kontrola populacji saren przy pomocy broni kulowej zaczęła się dopiero w latach 60-tych w ichnich lasach państwowych, za sprawą personelu wojskowego powracającego po wojnie do kraju. Ci ludzie zasmakowali polowania na rogacze w okupowanych Niemczech i stąd też początkowo metody użytkowania łowieckiego populacji sarny były oparte na tym, co ci ludzie nauczyli się od Niemców. Jednakże dalej autor pisze:
„Szybko stało się jasne, że po wielu latach selekcji ukierunkowanej na produkcję jak najlepszych trofeów, ich (Niemieckie) rogacze były znacząco słabsze niż nasze.”
„Na dowód tego warto wspomnieć, że na Międzynarodowej Wystawie Łowieckiej w Budapeszcie w 1971 roku, pomimo ogromnego zainteresowania polowaniem na rogacze w tym kraju, Niemcy Zachodnie zaprezentowały tylko sześć złotomedalowych trofeów rogaczy. Brytyjska wystawa doszła do skutku dopiero w ostatniej chwili, ale dzięki kilku telefonom udało się zaprezentować 21 złotomedalowych rogaczy, owoców tego, co według myśliwych z kontynentu, było złym gospodarowaniem populacją sarny w Wielkiej Brytanii.”
„Pamiętam jednego ubranego w zielony mundur zwiedzającego, który przyglądając się jednemu z trofeów powiedział z respektem:
– Doktorze Prior, w Anglii musieliście ściśle przestrzegać zasad selekcji przez wiele lat!
W rzeczywistości sam musiałem wygotować tę głowę przed wystawą, żeby dało się ją pokazać i wysypać ze środka sporą ilość drobnego śrutu, a ślady po strzale nadal były widoczne na parostkach…”
„10 lat później na wystawie w Plovdiv (Bułgaria) liczby złotomedalowych trofeów rogaczy wyglądały następująco: Niemcy Zachodnie 9, Wielka Brytania 40.”

selekcja1

lip 152015
 

Temat kontroli populacji dzików jest ostatnio na czasie, głównie ze względu na epidemię afrykańskiego pomoru świń (ASF) na Podlasiu, decyzji urzędniczej o wstrzymaniu polowań na dziki i w konsekwencji zwiększonych szkód wyrządzonych przez dziki w tym rejonie. Oliwy do ognia dolał jeszcze minister środowiska podejmując kontrowersyjną decyzję w sprawie skrócenia, a w niektórych rejonach kraju, zniesienia okresu ochronnego na lochy. Wszystkie głosy jakie słyszałem do tej pory z ust myśliwych są głosami oburzenia, ja do oburzonych nie należę i myślę że warto tę szansę dłuższego okresu wykorzystać.

Czy mamy za dużo dzików?

Zdania są podzielone, bo nie wszędzie jest taka sama sytuacja. Sam poluję w kilku rejonach kraju i o ile w typowo leśnym sosnowym obwodzie na Mazurach nigdy nie było wysokich stanów dzików, a warchlaki do wiosny ledwo co osiągają 20kg, to w polnym terenie na Mazowszu dzików jest szczególnie latem jak „mrówków”, warchlaki mają 20kg już w lipcu i wszystkie z nich biorą udział w huczce i są zaproszone w pierwszym roku życia. Duże pola kukurydzy i trudny do polowania zurbanizowany teren wyraźnie służą dzikom i o ile 10 lat temu w ogóle ich tam nie było, teraz roczne plany po 100 sztuk z niewielkiej stosunkowo powierzchni, są swobodnie wykonywane. Więc o ile w niektórych miejscach w kraju nie ma problemów z dzikami, to w innych niewątpliwie jest ich więcej niż kilka lat temu. Czy jest dzików dużo i czy przypadkiem nie za dużo, to już każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie…

Jeżeli jednak dojdziemy do wniosku, że mamy w niektórych rejonach kraju za dużo dzików i w dodatku istnieje zagrożenie ASF, to chyba nie ma innego wyjścia niż zmniejszenie na takim obszarze stanu dzików, bo istnieje ryzyko, że inaczej i tak padną one z powodu choroby, która rozprzestrzeni się w dodatku na resztę kraju. No dobrze, ale jak zmniejszyć liczbę dzików? No, niestety trzeba strzelać więcej, szczególnie lochy…

Większość z nas poluje z zasiadki lub podchodu. Jakie sytuacje najczęściej spotykamy? Wiadomo, albo mamy do czynienia z pojedynczym dzikiem, albo z watahą. Gdy wychodzi wataha dzików w różnym wieku – lochy z warchlakami, przelatki, czasem zależnie od pory roku, kręci się też gdzieś wycinek lub odyniec. Kto strzeli w takiej sytuacji lochę? Jeżeli warchlaki są już większe i przekroczą „magiczne” 20kg, to strzał padnie albo do warchlaka, albo do jakiegoś przelatka. Gdy jest szansa na trofeum, to strzał padnie do odyńca, więc zazwyczaj nikt nie strzeli do lochy. Inaczej jest w okresie wiosennym gdzie strzał do pojedynka na ogół niesie ze sobą spore ryzyko strzelenia lochy i jeżeli nie widać pędzla, mało kto (i słusznie) decyduje się na strzał.

Kto więc strzela lochy?

Nie znam wielu myśliwych, którzy „z premedytacją” polują na lochy. W większości przypadków pozyskanie lochy to „pomyłka” na polowaniu zbiorowym, lub indywidualnym, które spotyka się z potępieniem lub co najmniej niechęcią ze strony innych kolegów myśliwych. Jest to z resztą zrozumiałe, bo tak większości podpowiada sumienie i łowiecka etyka, że nie należy zabijać matki pozostawiając zależne od niej młode. Niestety, jeżeli ma się zamiar pozyskać jakąś liczbę loch, to takie sytuacje muszą się zdążać. Sumienie to indywidualna sprawa i jak ktoś się z tym źle czuje, to nie powinien tego robić, ale jeżeli sytuacja w obwodzie wymaga zdecydowanej redukcji loch, to ktoś te lochy musi upolować.

Niestety jakoś myśliwym do tej pory redukcja dzików słabo wychodzi… Warto też sobie przypomnieć, że do niedawna, bardzo często nie wszyscy mogli legalnie pozyskać lochę, bo łowczowie w „odstrzałach” najczęściej nie wpisywali loch, licząc na to, że wymagana do planu liczba sztuk właśnie padnie „przypadkowo” na zbiorówkach (najlepiej z ręki „dewizowców”), za resztę loch będą w statystykach robiły większe przelatki płci żeńskiej i „w papierach” będzie się zgadzało. W wyniku tego procesu loch i generalnie dzików płci żeńskiej jest w dziczej populacji więcej niż płci męskiej, a powinno być odwrotnie (1:1.2 na korzyść chłopaków o ile dobrze pamiętam?).

Kiedy strzelać lochy?

Skoro jest potrzeba odstrzelenia większej niż zwykle ilości loch, to kiedy najlepiej to zrobić? Zanim się wyproszą! Jest to moim zdaniem dużo lepsze rozwiązanie, niż strzelanie później w sezonie (nawet według starych zasad po 15 sierpnia) i pozostawianie warchlaków bez opieki matki. Jeżeli mamy za dużo dzików, to należałoby strzelać przede wszystkim niewyproszone lochy w czasie gdy warchlaki już bez problemu poradzą sobie same, nawet gdy te lochy są prośne. Co jednak robią myśliwi w końcu zimy i na wiosnę? Oszczędzają lochy, a z przelatków strzelają wyłącznie te płci męskiej, a te które proszą się w wieku 12-14 miesięcy tylko potęgują problem… W jednym z obwodów, na którym poluję pod koniec zimy warchlaki dochodzą do 50kg i te płci żeńskiej są w 90% zaproszone. Czy nie lepiej strzelać te przelatkowe lochy zanim się wyproszą, nawet gdy są wysoko prośne, niż ich rówieśników płci męskiej? Również późnym latem i jesienią lepiej jak padnie duża locha, która wyprosiła się wcześniej i ma większe warchlaki, które bez problemu sobie poradzą, niż lochę przelatkową, której warchlaki będą nawet 2 miesiące później urodzone i sporo mniejsze.

Czasy się zmieniają.

Chyba każdy, kto poluje przez dłuższy czas zauważył, że warunki środowiskowe i ogólnie warunki polowania się zmieniają. Mamy duże uprawy kukurydzy,tam gdzie kiedyś kukurydzy nikt nie uprawiał, coraz częściej łagodne zimy, postępująca urbanizacja w obwodach podmiejskich, coraz wyższe koszty polowania i wyższy poziom szkód łowieckich. Czy wobec tego nic nie powinno się zmienić? Moim zdaniem o ile decyzja ministra o skróceniu okresu ochronnego do 15 maja nie jest specjalnie trafna, to wydłużenie do 15 lutego ma więcej sensu, a na terenach gdzie zniesiono okres ochronny całkowicie, myśliwi niewątpliwie mają większą swobodę. Minister podejmując niepopularną decyzję mógł pójść ten krok dalej i znieść okres ochronny na lochy w całym kraju i dać tę możliwość redukcji pogłowia dzików we wszystkich rejonach, a nie tylko tych zagrożonych ASF. Oczywiście nie mam złudzeń, że minister podejmując swoją decyzję kierował się dobrem dzików i troską o polskie łowiectwo, najprawdopodobniej po prostu chciał się podlizać rolnikom, ale skoro już jest możliwość większej kontroli dziczej populacji przez krótki czas, to warto z niej skorzystać.

Nie zgadzam się ze zdaniem, że teraz to na polowanie rzucą się mięsiarze i zaczną mordować wszystkie dziki jak leci. Jeżeli ktoś tak myśli, to niech się najpierw zastanowi, skąd ci mięsiarze wzięli się w naszych szeregach i kto ich do kół wprowadził. Jak komuś sumienie nie pozwala polować na dziki przed 15 sierpnia, to nie ma takiego obowiązku! Jak ktoś nie poluje w ogóle na lochy, to niech nie poluje, ale przemyśli czy jego postępowanie nie przyczyniło się do problemu, które mamy teraz? Jest w naszych szeregach sporo kolegów, którzy zawzięcie polują na rogacze, ale do kozy i koźlęcia nie strzelą, bo im „etyka” nie pozwala, a na tych co pomagają wykonać plan patrzą z góry.

Skoro jednak jest przez krótki czas większa możliwość kontroli populacji dzików, to warto wykorzystać tę szansę, jeżeli taka potrzeba redukcji loch istnieje i ktoś się czuje na siłach podjąć się takiej próby. Powinny to robić osoby, które znają sytuację w łowisku i mają spore doświadczenie w polowaniu na dziki. Moim zdaniem dużo takich osób się nie znajdzie i popularności wśród innych kolegów sobie nie przysporzą. Tym co się odważą, życzę połamania. Darz Bór.

locha_1920

lip 082015
 

Wygląda na to, że niedoliski opuściły nory, widzę ich coraz więcej na polach… i martwych na poboczach…

Na ogół nie jestem jakoś zawzięty na lisy i w wielu rejonach gdzie poluję (są to obwody typowo leśne) lis nie jest jakimś specjalnym problemem, ale jest jeden polny obwód z ciągle sporą ilością zwierzyny drobnej, gdzie od teraz przez żniwa postaram się spędzić więcej czasu kontrolując lisy. Co prawda na tym terenie prowadzona jest introdukcja bażanta i kuropatwy i można na lisy polować cały rok, ale dla mnie moment gdy niedoliski opuszczają nory i rozchodzą się po okolicy jest sygnałem, że większość młodych jest już samodzielna.

Polowanie na młode lisy może nie jest wielkim wyzwaniem, większość z nich i tak zginie na drogach, lub zostanie zagryziona przez psy (pozdrawiam „Zielonych”…), ale jeśli chce się kontrolować lisa na danym terytorium, to lepiej pozbyć się niedolisków w tej chwili, zanim zmądrzeją, nabiorą doświadczenia i zaczną wyrządzać prawdziwe szkody.

niedolisek2
niedolisek1