sty 162015
 

Ostatni dzień polowania na kozy, postanowiłem popracować z domu i wyrwać się wcześniej na wieczorne wyjście. Pojechałem się wpisać do książki i rozejrzeć po nowym dla mnie łowisku. Teren trudny, mocno zurbanizowany, płasko jak to na Mazowszu. Wszędzie grząsko i mało gdzie da się wjechać samochodem.
Stanąłem przy drodze, szybko wyciągnąłem sztucer, patyczki w rękę, kamera na trójnóg i w drogę. Zrobiłem może 20 kroków gdy dwie sarny przebiegły mi przez drogę i schowały się w plantacji wierzby energetycznej rosnącej przy rzece. Wiatr miałem zły i kombinowałem jak tu dalej pójść, gdy coś czarnego przykuło moją uwagę.
Przez chwilę myślałem z nadzieję, że to dzik, ale nie.. Nie rusza się, chyba jakiś krzak. W końcu patrzę przez lornetkę – łoś! W sumie nic dziwnego, pełno łosi wokół Kampinosu, niedawno ktoś zginął w wypadku uderzając w łosia, a jakoś zaskoczył mnie ten widok. Łosie widziałem kilkakrotnie polując na Mazurach, ale to był mój pierwszy Mazowiecki 😆
I tak jak Mazurskie łosie były dosyć płochliwe, ten był nie dalej jak 300m od autostrady, blisko zabudowań i w dodatku się nie bał tylko przyglądał kiedy sobie pójdę.. Wyjąłem aparat z plecaka – łoś nic. Zacząłem robić zdjęcia, migawka w Canonie strzela głośno – łoś ani drgnie. Dopiero gdy podszedłem na 20m odszedł kawałek głębiej między wierzby i obserwował kiedy sobie pójdę.
Jak na złość kozy nie spotkałem, za to dwa młode rogacze. Trzeba poczekać do Maja…

łoś
IMG_3488
IMG_3485