Ostatni dzień polowania na kozy, postanowiłem popracować z domu i wyrwać się wcześniej na wieczorne wyjście. Pojechałem się wpisać do książki i rozejrzeć po nowym dla mnie łowisku. Teren trudny, mocno zurbanizowany, płasko jak to na Mazowszu. Wszędzie grząsko i mało gdzie da się wjechać samochodem.
Stanąłem przy drodze, szybko wyciągnąłem sztucer, patyczki w rękę, kamera na trójnóg i w drogę. Zrobiłem może 20 kroków gdy dwie sarny przebiegły mi przez drogę i schowały się w plantacji wierzby energetycznej rosnącej przy rzece. Wiatr miałem zły i kombinowałem jak tu dalej pójść, gdy coś czarnego przykuło moją uwagę.
Przez chwilę myślałem z nadzieję, że to dzik, ale nie.. Nie rusza się, chyba jakiś krzak. W końcu patrzę przez lornetkę – łoś! W sumie nic dziwnego, pełno łosi wokół Kampinosu, niedawno ktoś zginął w wypadku uderzając w łosia, a jakoś zaskoczył mnie ten widok. Łosie widziałem kilkakrotnie polując na Mazurach, ale to był mój pierwszy Mazowiecki 😆
I tak jak Mazurskie łosie były dosyć płochliwe, ten był nie dalej jak 300m od autostrady, blisko zabudowań i w dodatku się nie bał tylko przyglądał kiedy sobie pójdę.. Wyjąłem aparat z plecaka – łoś nic. Zacząłem robić zdjęcia, migawka w Canonie strzela głośno – łoś ani drgnie. Dopiero gdy podszedłem na 20m odszedł kawałek głębiej między wierzby i obserwował kiedy sobie pójdę.
Jak na złość kozy nie spotkałem, za to dwa młode rogacze. Trzeba poczekać do Maja…
mar 292015
mar 222015
mar 152015
mar 012015
lut 152015
lut 082015
lut 012015
sty 162015
sty 112015
paź 312014
lip 202014
cze 292014
cze 082014